– Nie ma czegoś takiego jak „kuchnia indyjska”. Wszystko zależy od regionu. Spójrz – Srikanth otwiera mapę. – Gdy przesuwasz palcem od południa po północ, co 100 kilometrów zmienia się smak.
O istnieniu Polski dowiedział się przypadkiem. Piętnaście lat temu, gdy kończył licencjat w Malezji, zobaczył na uczelnianej wywieszce reklamę warszawskich uniwersytetów. – Jestem z południa Indii. Tam jest moja rodzina, ale dla siebie szukałem innej przyszłości – opowiada. – Uznałem, że Polska to będzie ciekawa przygoda.
Tym sposobem w 2004 roku Srikanth Chinta wylądował w Warszawie. Miał dwadzieścia lat. – Inny świat. Założyłem, że dwa lata posiedzę w Polsce, a później dalej, na Zachód, ale z miesiąca na miesiąc zaczynało mi się tu podobać coraz bardziej. W ludziach się tu zakochałem. Zdecydowałem, że zostanę w Polsce, że to moja karma – mówi.
Nowy smak co 100 kilometrów
– Do Curry Leaves wybrałem to, co jest w Indiach najlepsze. Zebrałem dania najbardziej popularne i ciekawe z różnych regionów. My jemy ostro, ale nie chcę przyjaciół z Polski katować naszą kuchnią. Tu można zjeść według uznania: w wersji łagodnej, średnio-ostrej i najostrzejszej.
Szef kuchni i zespół restauracji do Montowni też przyjechał z Indii. Potrawy przyrządzają ze świeżych warzyw i oryginalnych, indyjskich przypraw.
W menu są opcje wegańskie, wegetariańskie i mięsne. Wśród dań popisowych: pieczone kawałki kurczaka, sera, ryby, baraniny lub krewetek w sosie pomidorowo-śmietanowym (butter masala); w sobie cebulowo-pomidorowym (tikka masala); w sosie malabar curry z kokosem, ziarnami gorczycy, liśćmi curry (kerala) lub ze świeżymi papryczkami chilli, liśćmi curry, musztardą i wiórkami kokosowymi (guntur).
Do tego m.in. zupy tomato rasam i dal, placki z mąki pszennej i razowej, ziemniaki i kalafior w sosie z liśćmi kozieradki (aloo-gobi methi) czy tradycyjny indyjski ser paneer w sosie z siekanego szpinaku z przyprawami (palak paneer).
Srikanth stworzył także w Montowni restaurację Noodle House.