Siadasz wokół drewnianego, owalnego baru na środku restauracji wypełnionej ciepłym, przytłumionym światłem. Zaczyna się spektakl. To popołudnie, ten wieczór, będą jak w hollywoodzkim filmie: gdy spotykasz barmana, z którym rozmawiasz o życiu i wylewasz smutki długiego dnia. W międzyczasie dostajesz swoje prywatne, kulinarne show.
Polska, początek lat dwutysięcznych. Dobrych restauracji jest tyle, co kot napłakał i w tej szarości zaczyna się fascynacja kuchnią Japonii. Przy pl. Teatralnym w Warszawie otwiera się Sakana. – Byliśmy jednym z pierwszych sushi barów w kraju. Ludzie wychodzili z Teatru Wielkiego i wchodzili do nas kontynuować wieczór. Tak jest do dziś – opowiada Katarzyna Skórczyńska, menadżerka. Przez dwadzieścia lat Sakana z jednej restauracji w centrum Warszawy powiększyła się o dwie kolejne w stolicy, dwie w Katowicach i jedną w Krakowie. Sakana w Montowni jest siódmą restauracją tej marki. W Gdańsku debiutuje.
To jest show
Kasia Skórczyńska: - Najważniejsi są sushi masterzy. Poza olbrzymią wiedzą i doświadczeniem – płyną. Natychmiast łapią kontakt z gościem, budują relację. Są jak aktorzy na scenie. Spotkanie z nimi to jak spotkanie z barmanem hollywoodzkiego filmu: można pogadać o życiu, kuchni, wyżalić się po długim dniu. Sushi master wie, kiedy potrzebujesz rozmowy, a kiedy wolisz spędzić wieczór intymnie.